Odp: KRZYK W CISZY WIERSZY PRAWDZIWYCH ŻYCIE I TWÓRCZOŚĆ... [ Ponad 6700 ]
.
GDYBY NIE PARAPLEGIKZM
Jesteś moją ślubną żoną
Na dobre i na złe.
Gdyby nie paraplegikzm,
Naszego szczęścia nie udźwignąłbym toną.
A tak to tylko wiersze Tobie ślę...
ACH, GDYBY TAK ZE SNEM SIĘ STAŁO
Ach, gdyby tak się stało,
Że sen stałby się jawą,
Niczego nie byłoby za mało,
Bo korzystalibyśmy ze wszystkiego pełną ławą:
W polu byłbym miękki wiatrem,
W powietrzu bystrym sokołem.
Tobie stałbym się nie ciężarem, a robotnym wołem
I nie byłbym przekleństwem losu, a miłosnym darem.
Kwiaty przy-niósłbym lilie,
Nawet rybę złowiłbym na wędkę.
Nie zdradziłbym póki żyję,
A po życiu nawet w Niebie tylko
z Tobą umawiałbym się na randkę.
Chleb przy-nosiłbym prosto z piekarni - ciepły,
Rano budziłbym do następnego dnia - wyspaną,
Nie pozwoliłbym widzieć zapłakaną,
I na inne byłbym erotycznie oślepłym.
Miłowałbym tak, jak Bóg głosi,
A nie tak, jak rzeczywistość przyzwala.
Szedłbym tam, gdzie sprawiedliwość nosi,
Lecz nie tam, gdzie ludzi pełna gala.
Ach, gdyby tak ze snu w jawę,
To czas musiałby się cofnąć.
Wtedy w tej tęsknocie nie potrzebowałbym zasnąć,
Skoro beztroskie życie płynęłoby w miłosną gorącą lawę...
Ślubnej Basieńce
PODLASIE NA CZASIE
"WROTA PODLASIA",
"WSCHODZĄCY BIAŁYSTOK",
"DUMA PODLASIA",
To nie Asia*.
Przyjedź na Podlasie,
Z kraju masz tylko krok,
Wejdziesz w Przyrody tok -
Pochodzisz po puszczańskim lesie,
Nazbierasz jagód, grzybów,
Zobaczysz żubra, łosia,
Sokołdę, Supraśl, Biebrzę, Narew, Bug.
Tutaj nie ma górniczych szybów -
Natura żyje sama cywilizacji wbrew.
Tutaj wyleczysz duszę i żyć będziesz bez nerw.
Wrócisz do domu i powiesz:
Raz jeszcze muszę tam być,
Skoro tak tam bosko jest,
Jak stworzył Pan Bóg,
A nie tutaj tak, jak stworzył człowiek.
Objaśnienie: Asia* - autor miał na myśli Azję.
Z "TRONU" II
Na niebie obłoki rozmyły się,
Jak śnieg z roztopów na wodzie,
Słońce dodaje blasku tej urodzie,
Lecz nie promienie, co na głowę przebiły się.
Tymczasem powiał wiaterek po górniczym grzbiecie
Aż rześko w duszy się stało.
Ja z tych, co mi nigdy słońca za mało,
Więc tylko zrobić fotkę w tym nieba wykwicie.
Na niebie obłoki rozmyły się po cały horyzont,
Jak mgła na niebieskim jeziorze -
I płyną nad puszczańskim - borze,
Jak okiem sięgać stąd.
To dobrze, to nie błąd,
To raźniej w duszy;
Wzruszyć natchnienie, wyczulić uszy -
Wsłuchać się w śpiew, ptaszek skąd.
Jak liście osiny drgają na wietrze,
Jak jesienna spada szyszka z sosny,
Co mówi puszczy powietrze
I jak będzie przyszłej wiosny?
Posłuchać, jak cykają świerszcze,
Popatrzyć, jak skaczą koniki polne.
Pomyśleć, co przyniesie wrzesień jeszcze,
Aby ułożyć wiersz w te chwile wolne.
* * *
Wstając każdego dnia jest lepszy od wczorajszego,
bo nieodgadnięty co przyniesie?
* * *
Co było wczoraj jest historią.
Co stanie się dzisiaj jest życiem.
NAD ZALEWEM IX
https://photos.google.com/photo/AF1QipPEhBi6La-bJY0-hqopY5w_g5PF1pCAPvdhx_L_
Niebo pogodne - bezobłoczne,
Słońce upalne grzeje.
Pomostem idą panny wonne-urocze,
Ach, jak miło perfumerią wiaterek wieje.
Kaczki tam, gdzie ludzie,
Zapomniały o wrodzonej dzikości.
Łatwiej im dzisiaj czekać ludzkiej litości,
Niż żyć z dala w samodzielnym trudzie.
Za to człowiekowi milej oku
I ucieszniej w duszy,
Skoro akwenowi dodają uroku
Z ruchomo-kolorowych kaczych pieleszy.
Krajobraz wkoło raczy się mienić w złocie
I co listne od tego się nie uratuje.
Tylko ptak, który siada, odlatuje,
Nie zmienia się w istocie.
I ja, któremu los przystworzył,
Co do człowieka nie przystoi.
Czas życiem jeszcze dołożył,
Lecz jeszcze dzisiaj o jutro się nie boi.
WIERSZOWA LITANIA ŻYCIA
Życie to nie jest daremny znój,
Tylko wedle dnia i nocy bój.
W życiu są chwile upadłe i wzniosłe,
Są chwile smutne, radosne...
Ty byłaś / byłeś tego przykładem,
Że jak ciężko żyć z bezwładem.
Mnie także to nieszczęście dotknęło -
Coś się straciło, coś przeminęło!
Byłem, jestem i czuję się czasami
Jak człowiek, który długimi latami -
Walczył o coś więcej, niż o życie,
Bo o tą wieczność - wierszowe przybycie.
NIE MA NIC ZŁEGO CO BY NA DOBRE NIE WYSZŁO
Przez ironię mego losu,
Przez syndrom mego patosu -
Wierszem doszedłem do głosu;
Że nad sobą lepiej płakać słowem,
niżeli łzami.
2009.09.09 O GODZINIE: 09.09
Co zaczął rozum - niech skończy cel,
skoro potop c i e r p i e ń zalał moją duszę.
Zbudowałem "Arkę Noego"* - i płynę
przez zburzoną otchłań do brzegu,
gdzie jest uwolnienie.*
- [ koniec wiersza ]
Pisałem w dniu tytułowym.
Objaśnienie: "Arkę Noego"* - autor miał na myśli wiersze swoje.
NA "TRONIE" IV
Jestem i nie jestem,
Siedzę, bo nie idę!
Ja i nie ja zarazem.
Niebieskim spojrzeniem
Okryło niebo moją kruchość,
Lecz nie okazuje żalu nade mną.
Leśny klimat, polny urok,
Nie robi: "szach - mat".
I nie postawię kroku
Ani dzisiaj, ani za rok!
SPOJRZENIE I WYOBRAŹNIA Z "TRONU"
Pełne słońca niebo,
Czego ja nie lubię.
Pachniesz wrześniem glebo,
O! tego, to już nie zgubię,
Tym bardziej nie zatracę,
Skoro myślą do Natury ciągle wracam...:
Żyć bez Przyrody może ten,
Kto haruje od świtu do nocy.
Jemu po harówce w głowie tylko sen,
Lecz nie tym, którzy są nieubodzy.
Ubogim jest ten, kto ma wszystko,
Bogatym jest ten, kto nie ma nic prócz natchnienia.
POD OLSZYNĄ NAD ZALEWEM
Pod olszyną nad zalewem
W cieniu głowę skryłem siwą,
[ Skoro słońca nie znoszę ]
A wodny akwen jest moim wylewem
Natchnionych myśli z tęsknotą żywą.
Dzisiaj pomost gości starców samych,
Którzy chcą zapomnieć jakie życie mieli,
A odczytać wśród topieli wodnych,
Co im jeszcze życie zdzieli?
Nie ma panien wonnych,
Tylko wiatr wyrywa suche liście olchy.
Nie słychać koników polnych,
Tylko kot przechodzi lichy.
A przed chwilą było tak pięknie i cicho -
Jak łabędzi śpiew na wodzie.
Wiatry naszły ni stąd ni zowąd, jak złe licho
I nic z niczym nie jest w zgodzie!
Akwen wodny dwa kwadranse temu
Spał bez ruchomo sobie,
a w nim słońce. Dziecko spytało, czemu
Jest tak w bez ruchomej ozdobie?
Teraz ujrzeć to ponownie nie w sposób,
Kiedy wiatr potargał spokój!
Wszystko uszło - nie ma żadnych osób,
Skoro i uszedł stąd dzisiejszy piątkowy pokój.
Wiatr faluje wodą, kołysze kaczki,
Zrywa liście, kręci piaskiem
I zamiata kurzem, jak z nie tej beczki,
Co by miało dzisiaj być odetchnienia lekiem.
Żadna strata, żadnym kłopotem,
Skoro ja jak odmieniec ludzki
Lubię, kiedy duje po głowie wiatrem, a nie spływa potem
I w tym przy mnie jeszcze opiekunka moja ani z troski,
Ani z powołania tylko z przeznaczenia.
GDYBYM MÓGŁ
Chciałbym Tobie zasłonić deszcz,
A później odsłonić słońca.
Chciałbym Tobie być, jak wieszcz -
Który ciągle pisze wiersze bez końca...
Chciałbym Tobie iść gdzieś,
Tam gdzie Ty by[ś]ć chciała,
Przez miasto nawet wieś,
Abyś tylko z tego radość miała.
Chciałbym Tobie śpiewać pieśń
Lub miłe słówka szeptać do ucha...
Chciałbym Tobie wyrzucić wszystko,
co gnębiło nas, jak pleśń,
Będąc wyrośniętym na zucha.
Chciałbym Tobie wszystko nieść,
Czego żadna inna jeszcze nie miała.
Chciałbym Tobie przynieść dobrą wieść,
Która jeszcze dziennego światła nie ujrzała.
Chciałbym Tobie być prostotą,
Jak ten polny kwiat, który mało wymaga
By żyć, jak ja, aby być ludzką istotą,
Wystarczy żyć ze mną, Twoja odwaga.
Pragnę w wierszu umieścić Twoją cnotę,
Która stale ma niezłomne przyrzeczenie;
Że nie sztuka mieć ochotę
Opuścić w nieszczęściu miłego, jak złe wspomnienie.
Sztuką żyć z miłym w jego k a l e c t w i e,
Czego nie mają inne w życiu rozpuście.
Basi
BRZOZA
https://photos.google.com/photo/AF1QipNBHCbmKWxGJwzyVBwiUZot7zVodyp_1nuB2FYQ
Ja, człowiek chłoporobotniczego pokroju,
Imponuje się, jak brzoza na pół wyżółkła.
Tym bardziej aż jedenaście roków
Wzrokiem maluję ją dostojnie
I wiem, która wiosenka jej puka.
Jesteś nie młoda, nie stara,
Ale przystojna, raz cicha,
Raz szumna, jak moja wiara,
Lecz nigdy nie licha,
Aby od szlachetnych szumów wiatrów,
Było tobie powiewnie na żółtozielonym grzbiecie.
Mnie na wieczne stulecie.
DALEKO OD SZOSY
https://photos.google.com/photo/AF1QipPjcSqkBDaE8fQVAmTSNxtMWXdqaL1fqYLVZL1P
Tam, gdzie "diabeł mówi dobranoc",
Tam daleko jest od szosy.
Tam słońce kładzie się na noc.
[ Za łąki, pola i lasy ]
O świcie chłopi klepią kosy.
Tymczasem echo biegnie po wiosce,
Gołębie zrywając do lotu.
Dym z komina wynurza się w trosce,
Poranek zdmuchnie płomyk z nocnego knota.
Chłopcom paść krowy los karze,
Mnie także to nie ominęło.
Czasami rodzice brali gaże,
Pasąc krowy cudze, aby coś do życia spłynęło.
TO JESIEŃ
Brązowieje bluszcz, żółkną brzozy,
Ptaki uszły do puszczy,
Dzień na noc się złożył -
Dzisiaj, jutro będzie tak samo
Lub jeszcze w sercu piękniej,
Kiedy ułożę wiersz, moja Damo,
Taki, że aż się tylko nie przelęknij:
Pośród pól i łąki, pośród lasów
Rosłem jak mały brzdąc,
Za pierwszych sekretarzy czasów:
Najpierw widziałem pożar wsi,
Który utrwalił mi się do końca życia.
Później pilnowałem drobiu przed kradzieżą wron.
Na miedzy użądlił mnie pszczeli bąk, piekło jak żar,
Lecz umarł tylko jeden z nas.
Jeszcze trochę później z koleżkami poszliśmy
Kraść z ogródka warzywa sąsiadki,
Goniła nas z motyką, uciekliśmy.
Ze strachu, skrywając się usnąłem w owsie,
Kiedy rodzice znaleźli mnie, z przerażenia płakałem,
Jakobym zobaczył trzęsienie ziemi,
Albo wojnę na oczy własne.
Po tym przez jakiś czas lunatykowałem!...
Jeszcze później debil właściciel
W krzakach olchowych dzikich porzeczek,
Za to, że bez jego zgody weszliśmy
Na jego teren i konsumowaliśmy porzeczki,
Dopadł mnie nad brzegiem rzeki i bił obuchem kosy!
Następnie musiałem paść krowy,
Co gorsze, że w dodatku cudze.
Do tego raz ugryzł mnie pies!
O płakaniu nie było mowy
I o żalu, choćbym z bólu skisł.
Dalej... Dalej to było tak:
Chłopak ze mnie był morowy,
Porządek lubiłem mocno tak,
Jak patron Przyrody*, w każdy dzień zdrowy
Na pastwisku kijem ogradzałem gniazdko skowronka.
Ale w rzece napotkanej rybie nie przepuściłem,
https://photos.google.com/photo/AF1QipPYxmb1Qg_UuL7mfFHvK3yDfUX0zpqVDOtlGpZ6
Bo czasami w domu nie było co jeść.
Raz na kamienie spadłem z czeremchy -
Plecy całe miałem we krwi!
Do domu dopiero wróciłem,
Kiedy na plecach wyschła krew tak,
Że można było ją zdrapać.
[ niedokończony ]
Objaśnienie: patron Przyrody - Św. Franciszek.
11 WRZEŚNIA
Duma demokracji i Wolności upadła, jak domek z kart!
Szatan Osama bin Laden jest nieobliczalny
I nie zna ludzkiej godności!
A więc czy jesteśmy bez rad?
Nie! Tylko trzeba podzielić się bogactwem.
Ci, którzy przez wieki brali,
Niechaj teraz chociaż przez wiek dają,
Aby przyszłe pokolenia pozapominały o wyzysku.
Wtedy wraz z nowymi pokoleniami
W zapomnienie odejdzie szatan
I praktycznie przestanie istnieć.
Pisałem, 11.09.2009 rok.
JESTEM DUMNY, ŻE JESTEM POLAKIEM
To był mecz, ale nie piłki nożnej, a mecz piłki siatkowej.
Piłkarze piłki nożnej, bierzcie przykład z siatkarzy za ich grę, bo grali jak z nut.
Jestem dumny, że jestem Polakiem, siatkarze za Waszą grę.
Graliście, jak pęd lokomotywy, jak Orły Polskie Castellaniego
nie do zatrzymania od startu do mety z najwyższym sukcesem.
Złote chłopaki.
A Wy piłkarze piłki nożnej, jest mi za Was wstyd, że jestem Polakiem.
Bierzcie przykład z siatkarzy. Czapki z głów, bo każdy z siatkarzy, nie zuch,
a bohater na parkiecie brylował i królował. Była to piękna widowiskowa gra
nie do zatrzymania nawet dla "Zbornej"*, gdyby trafili na Polaków.
Gruszka piłkę ciął, jak chciał - Turcja zakwitła Gruszką, jak w 2003 roku
naszymi "Złotkami". Szczęśliwa i piękna Turcja. Siatkarze, złote siatkarze
przeszli, jak burza aż do finału gromiąc Bułgarów w półfinale.
A Wy piłkarze piłki nożnej, gdzie Wy macie jaja? Tak jak siatkarze mają jaja!
Grali jak z nut i to nie był cud, a zespół - rozumiejący kolektyw z duchem walki
i z wiarą w to co robią...
Dziewczyny podwójne "Złotka", za dwa tygodnie stańcie się po raz trzeci "Złotkami",
a stać Was tak, jak było stać super złotych chłopaków Castellaniego.
Finał, to tylko był formalnością, [ jedynie w 3. secie siatkarze wyszli sobie na piwo w
tureckim Izmirze. ] Francja dwa razy na kolanach. Sukces wspaniały - Mistrzowie Europy.
Puchar wędruje z rąk do rąk... Na piersiach złote medale. A jeszcze cudowniej piękniejszy
jest Mazurek Dąbrowskiego. Fala emocji, wzruszeń, radości, usatysfakcjonowania,
że jest się Polakiem.
Siatkarze z tarczą, piłkarze na tarczy. Od siatkarzy trzeba zaszczepić waleczność
naszym piłkarzom, aby byli w przyszłości w raju, jak dzisiaj siatkarze.
Piłkarze idźcie tą drogą, którą idą siatkarze, a będziemy całym narodem w raju.
Dzisiaj liczba dnia: 7 zwycięstwo! Była świetna gra i radość do każdego polskiego domu szła...
Dobra passa. Bez wątpienia zwycięstwo smakuje, jak złoty medal do ugryzienia.
Ma się na ustach wymalowane - złote medale i radość w szale.
A piłkarze grali bez wiary, wigoru, jak "patałachy", tak jakby na to kładli lachy.
[ P. S. W razie ktoś z piłkarzy poczuje się urażony ,to powtarzam, że jak widziałem tak opisałem. ]
A reprymenda zazwyczaj przynosi obustronny skutek i często sukces,
więc wieszanie na kimś siekier jest czasami nawet konieczne,
wtedy znajdują się charaktery, wiara i duch do walki - i zaczną grać jak z nut,
jak z podręcznika, a to będzie potrzebne w 2012 roku.
Kiedy dzisiaj turecki Izmir jest podbity przez Polaków, niech w 2012 roku
Polska się stanie Europą dla Europejczyków, a Polscy piłkarze Mistrzami Europy,
jak dzisiaj siatkarze. Tak mi i nam dopomóż Bóg, skoro dzisiaj Bóg jest Polakiem.
Objaśnienie: "Zbornej"* - drużyna Rosji.
Pisałem, dnia 13-14.09.2009 rok.
ODA DO ZWYCIĘSTWA
Na tym świecie ogromnym,
Pod tym niebem wielkim,
Jestem tylko człowiekiem skromnym
I c i e r p i e n i e m wszelkim!
Ale kiedy wrześniem wiaterek powiewa
I kiedy ptaki śpiewają wiosenne, choć chwile jesienne,
Wtedy tak moją duszę rozgrzewa,
Że w niepamięć odchodzą myśli senne;
Że mi jeszcze nie czas umierać,
Kiedy dusza wierszami gra...
Tylko pijak może życiem poniewierać.
Mnie, który życie szanuje, musi grać wierszową orgią...
WYZNANIE POETY
Z ludu ja poeta
I choć ze mnie może matoł,
I choć może niskiego formatu -
Prawdziwym ja, jak Mickiewicza sonet.
Jak Słowackiego c i e r p i e n i e.
Jak skowronka uwięzienie.
Tak prawdziwy ja żem jest,
Jak honoru gest.
* * *
Czas wypełniony, to kobieta i wiersz, to pełny nocy sen
i dobrze spożytkowany dzień.
MÓJ DOM V
https://photos.google.com/photo/AF1QipNcYS9Ify5QSfhsphpOjYNOTXlcQFlPUPrLBNfe
Mój dom, który wierszowy ma tom -
A w nich słowa niektóre, jak z nieba strzelisty grom.
Mój dom, w którym noc przemija w ciszy,
A w dzień spokój dusza słyszy.
Mój dom, który na zewnątrz puszczą jest okryty,
A do wewnątrz ptasich głosów wchodzą zachwyty...
Myśli się rodzi i umierają, kiedy sen
Wierszem się podpiera, aby żyć i istnieć;
Nie jak podrzutek losu i śmierci,
Lecz jak duma zranionego człowieka,
Który na zamknięte wieko nie czeka,
A "Pegaza" skrzydła sobie przystraja,
Lecz nie unosząc się dumą, jak były "hrabia".
A po to, by żyć, skoro życie tylko raz jest dane,
Podnieść się do życia, co już zostało przegrane.
Wystarczy stać się poetą -
Dla siebie samego [ jeśli inni to odrzucą? ]
Z wierszową podnietą -
I grać w duszy uniesionym natchnieniem...
I umrzeć, gdy przyjdzie czas
Z wierszowym życia wspomnieniem.
NÓŻ W PLECY
[ 17.IX.1939 ]
Kiedy to już 16-cie dni z nieba tak błękitnego, jak polskiego,
Od nazistowskich bomb w rozbryzgach jest polska ziemia.
Tak i podobnie z lądu po uroczo-wrześniowym - obszaru wielkiego -
Szedł hitlerowski wał przez naszą ukochaną Ojczyznę
Uzbrojony w stal śmiertelną po zęby -
Demonstrując i okazując swoją siłę i tężyznę,
Miażdżąc bez litości polskiego państwa nowe zręby,
Co mogło dopiero się podnieść z zaboru
I po wojnie bolszewickiej swój byt.
A tutaj ni stąd ni zowąd w dzień siedemnasty - czerwonego koloru
Od Wschodu zdradziecko wtargnął na nasze ziemie bolszewickiego swądu tryb!
Szok żołnierzom polskim na ziemiach wschodnich Ojczyzny:
Boleść, smutek i rozżalone ciężkie westchnienie.
Z Zachodu od nazisty krwawią polskie rany...
A tutaj wbija w plecy nóż bolszewickiej zarazy imię!
Na Boga! - mówią zaszokowani żołnierze:
Nie ma już Polski - naszej Ojczyzny!
Miażdżą naszą ziemię sowieckie czołgi.
Nie orzą naszych pługów lemiesze,
Do której nie spadnie ziarno jesiennego zboża,
A spłynie nasza krew każdego mężczyzny!...
Rubieże ziem wschodnich najmilszej II Rzeczypospolitej
Padają ofiarą tyranii mściwej za Cud nad Wisłą.
Nie ma już Polski wolnej - całej zlitej,
Kiedy dwaj tyrani rozpołowiczają Ją, jak łup zdobyty!
Płakania tak wiele, jak umierania...
Wołania o pomstę do Boga jeszcze więcej,
Skoro na Zachodzie Polska płonie - nazisty zadanie.
Na Wschodzie wywózka na Сиби́рь*, jak na zatracenie,
To bardziej kraj staje się w sytuacji palącej bez wyjścia.
Na Wschodzie - 30. minut czasu w przerażonej krzątaninie i w milczeniu!...
Za co te perfidne, podłe, bestialskie nieludzkie ukaranie?
W czyim to prawie i w jakim szatana imieniu?
Na Zachodzie spalić dom lub kula w łeb.
Na Wschodzie zabrać dom i na Gułag!*
Czemuż to dzisiaj tyranów stał się taki chleb,
Że nawet jeden i drugi nie boi się Bożych uwag?!
Objaśnienie: Сиби́рь* z języka rosyjskiego na polski - Syberia - Wschodnia
część ziem byłego ZSRR, a obecnie po przekształceniu państwa w pierestrojce* -
zainspirowana przez Gorbaczowa przemiana polityczno-gospodarcza, należy do Rosji.
Gułag* - miejsce w Rosji, gdzie zsyłano Polaków do robót niewolniczych na dalekim Wschodzie!
Pisałem, dnia 17.IX.2009 roku.
GROBOWA CISZA
M i j a j ą dni, miesiące i lata,
A w moim umyśle -
W duszy i w sercu
Cisza grobowa gra...
Noce chadzają senną jawą,
Dniami grają wiersze...
Cisza krzyczy smętną lawą,
Że na dole śmierć jest pierwsza!
JESTEŚMY WŚRÓD WAS
Nie bójcie się nas, skoro jesteśmy wśród Was.
Dotykajcie nas, a przekonacie się, że jesteśmy!
Że jesteśmy duszą i życiem!...
Że oddychamy i że problemy takie same mamy, jak Wy,
A nawet jeszcze potrzebniejsze, bo z barierami!
* * *
Pisanie wierszy zwłaszcza przez początkujących,
ale chcących pisać, ja bym nazwał tak:
Ci, którzy piszą wiersze, bo chcą pisać,
są jak Ci, którzy chcą mieć prawo jazdy.
Każdy ma różne umiejętności,
a chce zrobić - mieć prawo jazdy.
Podobnie jest i z tymi, którzy piszą wiersze.
ZMORY PRZESZŁOŚCI
Były sprzysięgły się przeciw mnie hyrdy zwątpienia -
Zmory przeszłości i chciały zawładnąć moją duszą -
Zmory wokoło siały strach nasienia
I aż czułem, jak za gardło mnie duszą.
Tak było!... Ale wziąłem do ręki pióro -
I z siebie wierszami je wypędziłem.
Teraz jestem uwolniony na całym froncie życia.
PRZYRODA I NIEWIASTA
Żadnych obłoków na niebie,
Siedzę w cieniu dla siebie.
A Tobie wiersz układam,
Sam ze sobą gadam:
Jak pożywny do życia
Po duszy wiaterek powiewa.
Nic nie mam do ukrycia,
Moja natchniona dusza,
Ciebie za przyjaciela miewa.
Tyś dla mnie, jak przyroda jesteś -
Jak jesień w kolorowych barwach.
Lecz Cię cenić trzeba więcej,
Nie odchodzisz, jak odchodzi przyroda barwna.
Brzoza na oczach pożółkła,
Słońce za chwilę zajdzie.
Jak dobrze, że nasza ślubna spółka
Zawsze w nas ciepło znajdzie.
Wszystko, co przede mną odchodzi lub znika;
Samolot niebo przetnie i tylko smugę zostawi,
A i ona po czasie się rozmyje.
Pora roku, która z nami kolorami się bawi,
Z czasem kolory spadną i je śnieg przykryje.
Za to przy Tobie ciepła nie zabraknie,
Kiedy wyrozumiałością jest nasz dom okryty.
Nawet zima, która chłodu łaknie
Nie zmrozi nas, gdy nie przemijają nasze sobą zachwyty:
Ty mi rękę podasz.
Ja ją pocałuję.
Ty mi powiesz, że ze mną i na mękę.
Ja Ci za to powiem: - To szanuję.
Ty mi pościel dopilnujesz.
Ja sam sobie powiem: żyć jest warto.
Ty mi siebie nie żałujesz.
Ja Ci za to powiem:
- Choćby mnie do muru przyparto,
Nie ma we mnie na życie żalu,
Skoro Ty nie poszłaś do ludzi balu,
A znosisz ze mną naszą smutną dolę.
Więc ja jak przysiągłem przed Ołtarzem,
Tak i do dzisiaj Ciebie wolę!
Wiersze Tobie będę pisał - o nas adekwatnie,
Całe życie póki słów mi nie zabraknie,
Tobie ten czas tylko jednej poświęcę -
Kiedy nic już mi nie trzeba więcej.
Basi
JESIENIĄ
Drzewa liście gubią,
Ptaki już się nie czubią,
A tylko wiatr dmie,
Jakby wisielca oznajmiał.
Panny złotowłose już nie niosą
siebie w dumie,
Chociaż dzień jeszcze nie ściemniał.
Słońce jakoby przeziębione -
Zimne, jakoby lodem obłożone.
Brzozy tańczą z wiatrem -
Liśćmi zapłatą w tej zabawie.
Pociąg biegnie swoim torem -
Pośpieszając ku Warszawie?
Wiatry raz dmą -
Drzewa wtedy szumią,
Innym razem ustają -
I cicho-spokój w krajobrazie.
W lesie ciszy nuty grają,
Słyszę bicie serca w tej
zamilkłej ekstazie.
OCZKO W GŁOWIE
wnuczce Natalce
Żaden ptak na niebie lotny,
Nawet i ten na gałęzi śpiewny,
Którego ujmuję w czas wielokrotny,
Nie da pociechy tyle w ten dzień wymowny.
Ile dajesz ty nam, mała wnuczko -
Chodząc, biegając po obszernym mieszkaniu...
Ty jesteś w naszej głowie jedyne oczko,
Która już nas rozweselasz w progu przywitaniu.
Jesteś tak wesoła, żwawa i energiczna,
Jak ptaszek, który świtem śpiewa.
Chwila ta jest nam jak najbardziej logiczna,
Że uciecha z tobą rodzi się, a nie dośpiewa.
Z czego, Nataluś, jesteś nam,
Jak ta gwiazdka srebrna z nieba.
Z życia wiele dobrych rzeczy znam,
Lecz ty jesteś więcej warta,
niż każda nam potrzeba.
Pisałem w sierpniu 2009 roku.
MALOWANY KRAJOBRAZ
Zalew puszczą otulony wokół,
Nad którą jastrząb i sokół.
Niebo błękitne, jak oczy panien,
Obłoki białe, jak piana u wanien.
Wystrojona Natura jak w oazie,
Czego nie poczujesz na obrazie.
Liście sypią się zewsząd -
Na razie tylko zżółkłe...
Kaczki formują się w rząd,
Ciągle są urodą wysmukłe.
WRZEŚNIEM
Zalew wkoło w ludzi pusty,
Co tylko wśród trzcin koło zalewu
Siedzi wędkarz chudy i tłusty.
I ja na to spozieram przy rosochatym drzewie.
Brzozy wkoło złocą się w promieniach słońca,
Choć stają się coraz to bardziej gołe!
Iglasty mając zieleń bez końca,
Któremu każde roku pory są zdrowe.
Woda z grobli dudni bez końca -
Każdą porą dnia i nocy...
Chwila, która jak gwiazda płonąca -
Uniosła, zanim uśnie w pół-nocy.
Wiatr zmarszczoną wodę ku mnie goni,
W kolorze twardym, jak stal.
Dzisiaj w dniu trzymając wierszowe pióro w dłoni -
Płacze nade mną nie ja, a mój żal.
Straconych chwil nic już nie wybroni,
Do tego grobla smętności przystwarza,
Skoro życie jak woda, a łez nie od roni,
Bo życie mówi: ludzkie c i e r p i n i e, to moja gaża.